Szukaj
Close this search box.

Jak gonić króliczka, a nie złapać go, czyli siedem manipulacji i jedna prawda o CPK 

Miałem już nie pisać o Centralnym Porcie Komunikacyjnym, tak sobie obiecałem. Ale pomiędzy osobistymi postanowieniami a rzeczywistością, jest jeszcze całe spektrum świadomych kłamstw, manipulacji i półprawd, wobec których nie można przejść obojętnie. Poza tym rolą każdego racjonalnie myślącego obywatela tego kraju powinno być aktywne przeciwstawianie się kłamstwom, manipulacjom i sianiem półprawd, których w sferze publicznej jest bezlik, jak mawiał nieodżałowany redaktor Wołek. Od razu też odpowiadam na spodziewane komentarze, że felieton ten napisany został na zlecenie Donalda Tuska i Macieja Laska – nie, nie został.  

Od miesięcy nie ma mowy o rzetelnej dyskusji na temat CPK, dokładnie od przegranych przez PiS wyborów. Ale to, co dzieje się wokół tego tematu od kilku tygodni, wykracza poza ramy nawet dość nachalnej nagonki, znanej nie od dziś w polityce. Oczywisty powód jest tylko jeden: wybory. Najpierw te samorządowe, teraz te europejskie. Nie będzie żadnej poważnej rozmowy na temat tego nieszczęsnego lotniska, dopóki trwać będą kampanie wyborcze. Bo CPK jest elementem bicia w obecny rząd, a także silnym spoiwem elektoratu. Jeśli ktoś jeszcze uważa, że całe to wzmożenie wokół CPK jest przypadkowe lub spontaniczne, ten jest po prostu w błędzie.  

Polaków dzieli dziś już nie tylko Smoleńsk i CPK, ale od niedawna także alkomat ministra Kierwińskiego i sędzia z ekipy Ziobry, do którego prawa strona raptem przestała się przyznawać, jak by nie było tego pana przez ostatnich osiem lat. W ogóle prawa strona dostała jakiejś zbiorowej amnezji w kwestii swoich rządów. Więc jednym wystarczą niezbite dowody, racjonalne wykorzystanie istniejącej infrastruktury, wypowiedź ministra do mediów godzinę po jego wystąpieniu i oczywiste fakty dotyczące udziału p. Szmydta w grupie szkalującej polskich sędziów, drugim wystarczy jedynie młócka i grzanie tematów, czyli wyłącznie same emocje. Bo właśnie emocje są tutaj kluczem do zrozumienia wszystkiego, co się w Polsce dzieje. A komu od lat zależy na nakręcaniu emocji, podzielonej Polsce, Unii i świecie, można sobie dopowiedzieć samemu. 

Od miesięcy jestem pod wrażeniem porównań CPK do różnych ważnych wydarzeń, które miały miejsce w historii Polski. CPK porównuje się do budowy Gdyni, COP i sieci autostrad, a ostatnio nawet do Konstytucji 3 Maja. Porównania te to jeden z powodów, dla których racjonalna dyskusja o kolejnym lotnisku jest obecnie niemożliwa. Nie mieliśmy niczego, co byłoby choćby namiastką Gdyni, COP czy dróg szybkiego ruchu, lotnisk w Polsce mamy bodaj 15. Nie przeczę, nowe lotnisko pod Warszawą jest potrzebne, i nigdy tego nie negowałem, ale o tym w dalszej części moich rozważań.  

Wokół CPK narosło i funkcjonuje wiele półprawd i manipulacji, pielęgnowanych świadomie przez określone osoby, i czas najwyższy się do nich odnieść. Postaram się to zrobić możliwie jak najbardziej rzetelnie, zdając sobie sprawę z oczywistego mankamentu, jakim jest subiektywizm. Ale któż subiektywny nie jest?  

Manipulacja pierwsza, podstawa narracji o CPK.  

Manipulacją tą, a ściślej mówiąc kłamstwem, jest twierdzenie, że obecna ekipa rządząca utopi CPK w mule i bagniskach. Nigdy nie było o tym mowy. Od zawsze była mowa o braku zgody na wymyślony przez PiS kształt tego projektu. Nie o samym pomyśle, tylko o tym, co z tego pomysłu zrobiła ekipa Kaczyńskiego. Jednym z ulubionych argumentów, powtarzanych przez guru społeczności „Tak dla CPK” jest ten mówiący o tym, że to nie jest projekt PiS. I to jest oczywistą nieprawdą. Obecny kształt tego projektu jest pomysłem wyłącznie PiS, czego przecież PiS nigdy nie ukrywało. To PiS zrobiło z tego projekt na 100, a nawet 150 milionów pasażerów, który funkcjonował w obiegu społecznym długi czas i jakoś nie kojarzę głosów sprzeciwu owego guru w tamtym czasie.  

W ogóle nie kojarzę jakiejkolwiek działalności w mediach tego eksperta w czasach rządów PiS, co uznać należy za pełną aprobatę z jego strony dla działań rządu Morawieckiego. Dzisiaj ekspert ten przyznaje, że mówienie o 100-150 milionach pasażerów to był błąd, ale przyznaje to tylko dlatego, że krytycy tego projektu wykazali, iż to po prostu megalomańska mrzonka – temat lotniska na 35-40 mln pasażerów pojawił się później. W ogóle nieco groteskowo wygląda to powtarzanie przez owego eksperta, że on nigdy nie głosował na PiS i że z PiS-em to on w ogóle niewiele ma wspólnego. Groteskowo, bo przecież jego znaczna część kariery zawodowej związana jest z rządami PiS (w latach 2017-23 w ścisłym kierownictwie PLL LOT). Do dzisiaj też tajemnicą pozostaje jego rola w grupie „Greenberg”, której zadaniem było zatarcie i zatajenie incydentu lotniczego z udziałem Andrzeja Dudy w Zielonej Górze, którym było po prostu złamanie procedur bezpieczeństwa lotu. Niewyobrażalne, jak po Smoleńsku można nadal łamać procedury, a brały w tym zatajaniu udział osoby, które dzisiaj tworzą forpocztę społeczności „Tak dla CPK” i najważniejsi politycy PiS. Ekspert od lotnictwa, zatajający prawdę o incydencie lotniczym, a jednocześnie pouczający eksperta od bezpieczeństwa lotniczego, obrażający go wielokrotnie, to naprawdę jest niesmaczne. Ale wielu się to podoba.  

Podobnie z PiS związani są inni najbardziej aktywni zwolennicy projektu CPK w obecnej postaci: Mikołaj Wild, były prezes spółki CPK, w zasadzie całe życie zawodowe związane z PiS; Patryk Wild, w latach 2017-23 szef doradczego zespołu kolejowego przy pełnomocniku rządu ds. CPK; Andrzej Banucha, były dyrektor w PKP Cargo w latach 2018-21 – występuje również jako ekspert think-tanku Instytut Wolności (założonego przez Igora Janke, kiedyś dziennikarza, dziś publicysty, do 2021 r. związanego jako partner z R4S Consulting, agencją PR, założoną przez byłego rzecznika PiS Adama Hofmana); Rafał Milczarski, prezes PLL LOT w latach 2016-22. Oczywiście każdy może swoje życie zawodowe wiązać z kim chce, ale byłoby przejrzyściej po prostu nie udawać niezależnych ekspertów, bo przecież zgodnie z doktryną PiS, z rozbrajającą szczerością przedstawioną swego czasu przez Radosława Fogla, PiS nie zatrudnia niezależnych ekspertów, gdyż ci nie realizowaliby programu partii.  

Hasło „Nie dla CPK”, choć idealnie wpisujące się w ten histeryczny krzyk polityków PiS i niektórych zwolenników CPK, nigdy nie dotyczyło „nie” dla idei tego projektu, a jedynie „nie” dla wszystkiego, co z tym projektem i wokół tego projektu zrobiło PiS. Później hasło to zostało rozszerzone o nowy element – „Nie dla rozwoju”, co było oczywistą konsekwencją (naprawdę nietrudno rozszyfrować pomysły obozu ZP), ale mającą tyle wspólnego z prawdą, co biurkowe krzesło z krzesłem elektrycznym.  

Manipulacja druga, nowy pełnomocnik rządu nie potrafi zorganizować zapowiadanych audytów.  

Audyty rozpalały umysły zwolenników CPK przez pewien czas bardzo mocno. Był to oczywiście kolejny element kampanii przeciwko nowemu rządowi oraz nowemu pełnomocnikowi rządu ds. CPK. Chodziło rzecz jasna o zdyskredytowanie Macieja Laska, jakoby ten nie potrafił przeprowadzić tak prostej czynności jak audyty, które sam wcześniej zapowiadał. Co ciekawe, do tej kampanii ochoczo dołączyli tzw. “zagorzali wyborcy Platformy”, którzy zawiedli się na Donaldzie Tusku, bo ten “utopił” projekt. Chór ten dopełnili (i dopełniają nadal) politycy Partii Razem, dla których temat CPK stał się ostatnią deską ratunku wobec spadającego poparcia – po prostu wymyślono sobie tam, że dołączenie do zwolenników budowy CPK przysporzyć może temu ugrupowaniu dodatkowych punktów w sondażach. Strategia, trzeba przyznać, dość groteskowa, bo tak się jakoś dziwnie składa, że gros zwolenników tego projektu to wyborcy Zjednoczonej Prawicy, dla których Partia Razem jest jedynie chwilowym sojusznikiem i sam ten sojusz jest także mocno groteskowy. Umizgi posłanki Matysiak w prawicowych mediach, w szczególności.  

Tymczasem głównym założeniem audytów było to, aby audytorami nie byli ci, którzy wcześniej w jakikolwiek sposób związani byli jakimikolwiek analizami dotyczącymi CPK – chodziło o pełną przejrzystość procesu i brak posądzeń o stronniczość. Koniec końców zdecydowano się jednak na audyty wewnętrzne, wykonane siłami Biura pełnomocnika rządu oraz samej spółki CPK. Pełnej publikacji wyników spodziewać się można zapewne niebawem, oczywiście najpierw zapozna się z ich wynikami premier. Z dotychczasowych fragmentarycznych informacji już i tak dość sporo wiadomo.  

Manipulacja trzecia, CPK to przemyślany projekt, dopięty i policzony.  

Istotą tej manipulacji jest to, że pomysł szprych KDP, zbiegających się w jednym punkcie Polski jest pomysłem dwóch osób, z czego jedna z nich zdaje się od tego pomysłu się odcięła, a druga, tak się dziwnie składa, rodzinnie związana jest z byłym już prezesem spółki CPK. Koleje Dużych Prędkości są Polsce oczywiście niezbędne, jak niezbędne swego czasu były autostrady, ale pomysł zbiegania się tych linii w jednym punkcie jest po prostu irracjonalny. Jeśli będę chciał pojechać w służbową podróż z Krakowa do Warszawy, to po jaką cholerę muszę zatrzymać się w porcie lotniczym oddalonym od stolicy ponad 30 km? No i dlaczego chcąc jechać KDP z Poznania do Gdańska, jechać muszę przez Baranowo? Polska potrzebuje szybkich połączeń kolejowych między największymi ośrodkami miejskimi, tworzenie sieci bardzo kosztownych połączeń kolejowych w jedno miejsce to z punktu widzenia czysto racjonalnego podejścia do życia, pomysł z gatunku pomysłów życzeniowych, z których ekipa Kaczyńskiego słynie.  

Przypomnijmy kilka ich sztandarowych projektów. Program „Batory”, czyli pływające po Bałtyku promy. Albo elektrownia Ostrołęka II. Milion elektrycznych aut. Program budowy mieszkań. Polski samochód elektryczny. Luxtorpeda. Przekop przez Mierzeję – owszem zrobiony, ale nie dokończony, co czyni go projektem głównie przeznaczonym dla żaglówek w sezonie wypoczynkowym. Albo słynne już na cały kraj lotnisko w Radomiu. Mógłbym wymieniać jeszcze długo, bo lista megalomańskich projektów Kaczyńskiego i spółki jest jeszcze bardziej imponująca, ale nie będę się pastwił. Zatem, czy wobec tych wielu przykładów projektów z kosmosu, źle policzonych, źle przygotowanych i fatalnie realizowanych (koszty przekopu oraz lotniska w Radomiu finalnie okazały się dwa razy droższe, niż planowano), dziwić się można nowej ekipie rządzącej, że cały projekt CPK chce wziąć pod lupę i go przedefiniować? Każdy racjonalnie myślący człowiek uznać to musi za rzecz naturalną. Czytając niektóre wypowiedzi zwolenników CPK można jednak odnieść wrażenie, że racjonalności szukać tam trzeba ze świecą.  

Niebagatelną kwestią jest także to, że Polska nie posiada żadnych doświadczeń w budowie Kolei Dużych Prędkości, a to całkowicie inna bajka niż koleje tradycyjne. Więc, znów, z racjonalnego punktu widzenia wskazanym jest, aby KDP zacząć od głównej linii tego projektu, czyli tzw. Igreka, łączącego Poznań, Wrocław, Łódź i Warszawę, aby nabrać bezcennych doświadczeń i ocenić faktyczny koszt budowy KDP, co niezbędne jest do oszacowania rentowności całego projektu (bo KDP muszą się też opłacać, jeśli nie mają być kolejną Hutą Katowice). I właśnie dokładnie to się dzieje – trwają bowiem prace nad niezbędnym dla tej trasy tunelem w Łodzi. Aby ów Igrek mógł działać, niezbędny będzie także tunel w Warszawie – to są inwestycje na lata.  

Nieprawdą jest też to, że projekt CPK jest dobrze policzony i na pewno będzie rentowny. Niewiele wiadomo o szczegółowym biznes-planie, nie znane są też szczegóły dotyczące finansowania i jego źródeł, poza funkcjonującą w Internecie grafiką pokazującą schematycznie model finansowy, z którego wynika jedynie tyle, że skarb państwa miałby zainwestować 8 mld złotych, prywatny inwestor, o którym dzisiaj jest już cicho – kolejne 8 mld (za 49% udziałów w spółce), a cała reszta miałaby pochodzić z kredytów i obligacji. Żadnych więcej szczegółów choćby na temat tego, kto miałby tych kredytów udzielić i jakim majątkiem miałyby one być zabezpieczone – nie wiadomo, ale znając możliwości obozu ZP związane z “niecodziennymi” operacjami finansowymi, spodziewać się tu można było niemal wszystkiego. Koncepcja szprych KDP, autorstwa Partyka Wilda i Wojciecha Zdanowskiego, kosztowała do tej pory spółkę CPK blisko pół miliarda złotych, ale, jak opisywał w Gazecie Wyborczej Michał Jamroż, w zasadzie nie istnieją analizy potwierdzające zasadność koncepcji szprych KDP, która to koncepcja miała kosztować niebotyczne kwoty między 100 a 200 mld złotych.  

Manipulacja czwarta, CPK można zbudować do 2028 roku. 

PiS miało osiem lat, aby zbudować CPK. Miało przecież w ręku zrobione wcześniej analizy, na które tak bardzo lubi powoływać się główny ekspert od CPK (to, że analizy te pod względem wielkości projektu odbiegają od tego, co z projektu CPK zrobiło PiS – ekspert już głośno nie mówi). Główna analiza z 2010 roku przedstawiała koszt lotniska (w analizie tej lotnisko nazwano CPL, a nie CPK) wraz z węzłem komunikacyjnym na 12-16 mld złotych, PiS zrobiło z tego projekt na 50-60 mld (wraz z węzłem komunikacyjnym). Ekipa Kaczyńskiego miała też coś bardzo ważnego, czego nie miała wcześniej ekipa Tuska – światową koniunkturę gospodarczą, z której czerpać można było w latach 2015-2019 garściami. Co się takiego stało, że przez trzy lata swoich samodzielnych rządów nic w sprawie CPK się nie działo, a dziać się zaczęło dopiero w 2018 roku, dziwnym trafem na rok przed wyborami, można jedynie się domyślać. Po prostu ktoś tam sobie uświadomił (w ramach słynnej MaBeNy? – Maszyny Bezpieczeństwa Narracyjnego), że CPK to może być świetny pomysł na kampanię wyborczą i temat, na którym można budować narrację wielkich oczekiwań 21. gospodarki świata. CPK idealnie wpisywał się bowiem w tę narodową pieśń o wielkiej Polsce z należnymi jej aspiracjami.  

To właśnie dlatego 6 czerwca 2018 roku większość sejmowa uchwaliła ustawę o CPK, w której znalazły się wszystkie potrzebne do realizacji projektu narzędzia i mechanizmy: powołanie spółki celowej, budżety poszczególnych przedsięwzięć, powołanie pełnomocnika rządu ds. CPK, narzędzia pozyskiwania gruntów (nie tylko program dobrowolnych nabyć, ale także kwestie wywłaszczeń) i przekazanie nieruchomości na potrzeby spółki celowej. Ustawa ta określała także, że realizacja inwestycji stanowi cel publiczny w rozumieniu przepisów ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 roku o gospodarce nieruchomościami (zasady gospodarowania nieruchomościami stanowiącymi własność Skarbu Państwa oraz własność jednostek samorządu terytorialnego, podziału nieruchomości, scalania i podziału nieruchomości, pierwokupu nieruchomości, wywłaszczania nieruchomości i zwrotu wywłaszczonych nieruchomości, udziału w kosztach budowy urządzeń infrastruktury technicznej, wyceny nieruchomości, działalności zawodowej, której przedmiotem jest gospodarowanie nieruchomościami). 

Co się działo przez kolejnych 5 lat dzisiaj, dzięki wolnym i niezależnym mediom, wiemy dużo więcej. Przede wszystkim znamy więcej szczegółów, na co spółka CPK wydała około 3 mld złotych. Wiemy o solidnych wydatkach na marketing różnego rodzaju, w tym na finansowanie tzw. “niezależnych” influenserów oraz na finansowanie różnego rodzaju pikników, tak się dziwnie składa, że akurat przed kolejnymi wyborami w 2023 roku i to głównie w okręgu ówczesnego pełnomocnika rządu. Oczywiście przesadą byłoby napisać, że spółka nie poniosła także kosztów związanych z przygotowaniem inwestycji – rzecz w tym, że zatrudnienie w niej sięgnęło absurdów (ponad 700. pracowników), a i koszty wynagrodzeń mogą budzić poważne pytania.  

Ale nie to jest bulwersujące. Bulwersujące jest to, że prezes spółki, Mikołaj Wild, od samego początku wiedział, że termin oddania do użytku CPK w 2028 roku jest de facto nierealny. Jak sam przyznał niedawno w mediach, dotrzymanie tego terminu to było 15-20% pewności. Mimo to rząd PiS i eksperci wspierający ten projekt cały czas kłamali, że termin ten jest jak najbardziej realny. Mikołaj Wild z rozbrajającą szczerością wyznał nawet, że “15-20-procentowe prawdopodobieństwo realizacji tego przedsięwzięcia, czyniło to przedsięwzięcie bardziej ambitnym”. Powstaje głęboko uzasadnione pytanie: czy gdyby p. Wild inwestował swoje własne, prywatne pieniądze też by tak twierdził? To zresztą jest jednym z clue tej sprawy – CPK ma być projektem finansowanym z budżetu państwa i gwarantowanym przez budżet państwa. 

Główny ekspert i szef stowarzyszenia “Tak dla CPK” także w kwestii terminu delikatnie mówiąc naciągał fakty. Jednym z jego argumentów było porównanie budowy terminala T5 lotniska Heathrow. Ekspert ten twierdził bowiem, że CPK można zbudować w ciągu pięciu lat, ponieważ terminal T5 zbudowano w pięć lat. Przypomnijmy zatem historię budowy tego terminala.  

Rok 1982 – rozpoczęcie ogólnonarodowej debaty,  

Luty 1988 – powstają pierwsze plany,  

Rok 1989 – finalizacja planów terminala T5,  

Maj 1992 – oficjalne ogłoszenie planów,  

Luty 1993 – formalne zgłoszenie wniosku,  

Maj 1995 – marzec 1999 – publiczne dochodzenie na temat zgłoszonego wniosku,  

Listopad 2001 – oficjalne wydanie zgody na budowę,  

Wrzesień 2002 – marzec 2008 – budowa terminala, 

Marzec 2008 – otwarcie T5 przez królową Elżbietę II. 

W szczytowym momencie na budowie pracowało ok. 8 000 osób, w cały proces zaangażowanych było ponad 60 000 ludzi. Łącznie do 68 prób trwających od września 2007 r. do marca 2008 r. zrekrutowano ponad 15 000 ochotników, aby sprawdzić, czy terminal spełnia wszystkie normy. Mimo zaangażowania tak dużych środków terminal nie działał prawidłowo, cztery miesiące po otwarciu British Airways rozpoczęły kampanię informacyjną, która miała przekonać pasażerów, że wszystko działa prawidłowo. Całkowity koszt terminala zamknął się kwotą 4 mld funtów, czyli ponad 20 mld złotych (15 lat temu). 

Cały proces trwał więc 26 lat (!), a od wydania pozwolenia na budowę (to jest ten moment, kiedy budowa się zaczyna) do zakończenia budowy – minęło 7 lat. Mówimy o Wielkiej Brytanii w latach 2001 – 2008. CPK to rzeczywistość polska w latach 2023 wzwyż. Można oczywiście na upartego twierdzić, że to wszystko da się zamknąć w 4-5 lat, ale rozmawiajmy poważnie. Od początku wiadomo było, że termin 2028 rok jest nierealny. Wiedza ta, jak się okazuje, była powszechna w samej spółce.  

Warto przypomnieć, co składa się na cały proces inwestycyjny i na jakie rafy można przy jego realizacji wpaść: zacząć trzeba od przygotowania projektu (do dzisiaj projekt budowlany nie jest jeszcze gotowy), potem należy otrzymać wszystkie pozwolenia, następnie leci już z górki – specyfikacje przetargowe, przetargi, rozstrzygnięcia przetargów, odwołania, w tym także do sądów (tu się kłania „reforma” sądownictwa wg. PiS, często na pierwsze pismo z sądu czeka się rok), można się natknąć też na protesty ekologów i odwołania do sądów (tu się kłania „reforma” sądownictwa wg. PiS), wreszcie realizacja, naturalne i nienaturalne opóźnienia, procesy sądowe (tu się znowu kłania „reforma” sądownictwa wg. PiS), dochodzimy do fazy testów, rozruchów i odbiorów.  

Oczywiście można uparcie twierdzić, że w państwie należącym do Unii Europejskiej, w którym z przyczyn proceduralnych nie da się wielu kwestii zwyczajnie obejść, jak w Turcji, można realizację takiego mega projektu skrócić. Przy czym należy też przypomnieć, że pierwszym podawanym terminem gotowości lotniska był rok 2027, a z raportu NIK z 2022 roku jasno wynikało, że termin ten jest poważnie zagrożony. Zmiana terminu na 2028 rok niczego nowego nie wniosła.  

Wszystko to było wiadomo, zarówno w samej spółce, wiedział to też ówczesny pełnomocnik rządu, wiedział to też główny ekspert stowarzyszenia „Tak dla CPK”, a mimo to bez przerwy manipulowali opinią publiczną nie tylko w tej sprawie. A nie można zapominać o tym, że CPK bez węzła komunikacyjnego i chociażby jednej tylko linii kolejowej (Igrek) będzie tylko i wyłącznie lotniskiem w szczerym polu, niczym więcej. Wmawianie ludziom, że port lotniczy wraz z linią kolejową i podziemnym dworcem KDP można wybudować w Polsce w 5 lat, było oczywistym i świadomym kłamstwem o konsekwencjach, o których za chwilę, ale też powielanym w określonym celu, aby móc nagłaśniać narrację o nieudolności nowej ekipy rządzącej. Dziś wiadomo, że realnym terminem jest rok 2032. I tu przechodzimy do kolejnej manipulacji związanej z CPK.  

Manipulacja piąta, rozbudowa Okęcia i wykorzystanie istniejącej infrastruktury to wyrzucanie pieniędzy w błoto.  

Główną konsekwencją manipulacji czwartej było podjęcie w 2019 roku decyzji o wstrzymaniu wszelkich prac rozwojowych na Okęciu. Ta decyzja plus wiedza, że termin 2028 rok jest nierealny plus wiedza, że ruch lotniczy będzie narastał (byliśmy wtedy jeszcze przed pandemią), to decyzja o poważnych dla Polski konsekwencjach, którą to decyzją zająć powinna się prokuratura. Gdyby nie dogmatyczne i czysto polityczne podejście do projektu CPK dziś mielibyśmy już zakończony proces rozbudowy Okęcia i spokojnie można by przystępować do kolejnego etapu, czyli realizacji nowego lotniska, mając pewność na najbliższe lata, że Okęcie się nie zatka, a nasz narodowy przewoźnik będzie mógł się rozwijać. Zamiast tego jesteśmy, jako kraj, w swoistym klinczu – na oddanie do użytku nowego lotniska i węzła komunikacyjnego z choćby jedną tylko linią kolejową nie ma szans przez najbliższych 8 lat, a Okęcie wymaga pilnej rozbudowy, która przecież też nie potrwa rok, czy dwa lata. Taką to oto sytuację zafundowali mam spece od inwestycji z poprzedniej ekipy.  

Zatem z czysto racjonalnego powodu, a wydaje się, że racjonalizm powinien jednak mimo wszystko cechować ludzi rozumnych, jedynym możliwym rozwiązaniem jest jak najszybsza rozbudowa Okęcia, Modlina i próba zagospodarowania lotniska w Radomiu, przy jednoczesnym kontynuowaniu prac związanych z nowym lotniskiem w Baranowie i budową pierwszej nitki KDP. I takie właśnie są rekomendacje nowego pełnomocnika rządu, Macieja Laska, które to rekomendacje najprawdopodobniej przyjmie niebawem rząd. Kłamstwem jest więc powielana narracja, że CPK będzie „zaorany”.  

W tym miejscu nie sposób nie wspomnieć w kilku zdaniach o słynnym już na całą Polskę lotnisku w Radomiu, które kosztowało budżet państwa blisko miliard złotych (a miało kosztować dwa razy mniej), i które to lotnisko stało się kolejnym memem poprzedniej ekipy. Pamiętamy przecież przecinanie wstęg i opowieści o tym, ile to samolotów będzie latać z tego lotniska. Ile lata dziś, wszyscy wiemy.  

Można więc zadać w pełni uzasadnione pytanie, po cholerę była ta inwestycja za blisko miliard, skoro oczkiem w głowie miał być CPK? I drugie pytanie zadać nie tyle można, co trzeba – dlaczego nikt z poprzedniej ekipy nie pochylił się nad tym problemem i nie spróbował tej inwestycji wykorzystać choćby w 50% jej możliwości. Jak można dzisiaj czynić zarzuty Maciejowi Laskowi i nieustannie go obrażać, tylko za to, że zachowuje się racjonalnie w całym tym teatrzyku CPK? Tak, racjonalnie myślący człowiek najpierw wykorzysta istniejącą infrastrukturę (skoro już ktoś ją pobudował), a równolegle przystąpi do prac nad czymś nowym. Inaczej mamy do czynienia nie tylko z karygodną niegospodarnością, podlegającą ocenie prokuratury i sądów, ale także z brakiem elementarnej logiki. Tak, na dzisiaj logiczne i racjonalne jest podjęcie jak najszybszych działań, zmierzających do pełnego wykorzystania istniejącej infrastruktury, co oznacza rozbudowę Modlina, Okęcia i większe zagospodarowanie Radomia. To przez poprzednią ekipę rządzącą możemy mieć poważny problem zatkania lotnisk, jeśli oczywiście prognozy dynamicznego wzrostu liczby pasażerów się sprawdzą, co wcale nie jest takie oczywiste w tak rozchwianym świecie, w jakim dzisiaj żyjemy. A to kolejny argument za tym, że obecne rekomendacje są słuszne.  

Konieczne inwestycje w Modlinie i na Okęciu szacowane są na kwotę ok. 2,5 mld złotych i zakończyć się mają do 2029 roku (w tym roku projekt rozbudowy, w 2026 rozpoczęcie rozbudowy, w 2029 zakończenie). Takie rozwiązanie da też czas PLL LOT, aby się rozwijać, bo pamiętać trzeba, że bez zwiększonej liczby samolotów narodowego przewoźnika, CPK nie ma sensu. Zarówno planowany termin, jak i szacowane koszty, to są wielkości absolutnie do zaakceptowania na obecnym etapie, gwarantując zrównoważony rozwój nie tylko wspomnianych lotnisk.  

Bo pamiętać trzeba także, że równolegle rozwijają się lotniska regionalne (głównie Kraków i Katowice), co w całym tym systemie transportowym jest dobrym rozwiązaniem, gdyż Polki i Polacy po prostu lubią latać ze swoich lokalnych lotnisk i wcale nie kwapią się podróżować koleją lub autem do lotniska centralnego, chyba że lokalne lotnisko nie obsłuży danego połączenia. Nikt rozsądny nie neguje przecież potrzeby istnienia lotniska hubowego – i nigdy nie było mowy o „uwaleniu” tego projektu. Od zawsze była jedynie mowa o realnym i racjonalnym podejściu do tego tematu. To PiS zrobiło z niego misia naszych czasów, nikt inny. I za to też powinno ponieść odpowiedzialność.  

Naciąganym wydaje się też powtarzany argument przeciwko rozbudowie Okęcia, mówiący o hałasie i związanymi z tym możliwymi trudnościami z uzyskaniem decyzji środowiskowej. Jest wiele lotnisk na świecie, które znajdują się w miastach lub na ich obrzeżach. Takim przykładem może być lotnisko w San Francisco, które zlokalizowane jest 20 km od centrum metropolii, ale tuż pod nosem rozległych przedmieść miasta, na których pobudowane są typowe, amerykańskie domy jednorodzinne (lekkie, drewniane konstrukcje). Samoloty podchodzą tam do lądowania i startują także znad tych przedmieść (również w nocy, chociaż w porze nocnej samoloty kierowane są nad wodę). SFIA obsługuje rocznie ok. 58 mln pasażerów i chyba nie miało problemów z uzyskaniem zgód środowiskowych związanych z hałasem. Współczesne samoloty są po prostu coraz cichsze i nie tak uciążliwe, jak jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu.  

Nie zapominajmy też o jednej, bardzo ważnej kwestii: aby nowe lotnisko mogło osiągnąć pełną przepustowość i być rentowne, niezbędne jest zamknięcie Okęcia i tu pojawia się kolejny obszar do dyskusji, co z tym fantem zrobić. Co, jak i kto miałby na zaoraniu Okęcia skorzystać. Snucie pięknych planów, że można na tym terenie zbudować „wiszące ogrody Warszawy” pachnie kolejną bajką z mchu i paproci, która to bajka, trzeba przyznać, jest wzorcowo rozgrywana w całej tej narodowej dyskusji o Centralnym Porcie Komunikacyjnym. Kto miałby ponieść koszty budowy nowej dzielnicy mieszkaniowej? Budżet państwa, miasto, a może developerzy? Kolejne pytania z niewiadomą odpowiedzią.  

I tu przechodzimy do kolejnej manipulacji.  

Manipulacja szósta, każdy kto sceptycznie patrzy na projekt CPK wymyślony przez PiS, jest zdrajcą, wrogiem Polski i wspiera Berlin za niemieckie “ojro”.  

Przykładów, nie tylko z mediów społecznościowych, można by przytaczać wiele, wystarczy poczytać wynurzenia różnego rodzaju anonimów, ale też i osób publicznych, z politykami PiS na czele, głównie na platformie X.  

W „Wirtualnej Polsce” można przeczytać na przykład takie coś: „Jak pokazują emocje, jakie w mediach społecznościowych budzi lotnisko w Baranowie, jak i wyraźne poparcie społeczne widoczne w sondażu z lutego dla kontynuowania prac nad inwestycją, w Polsce mamy swoistą „partię CPK” – elektorat aspiracyjny, niewpisujący się łatwo w tożsamości PiS, lub anty-PiS, który niemądrze byłoby – z punktu widzenia samego koalicyjnego rządu – zrazić do siebie na samym początku kadencji (…) Zastanawiające jest to, że obecny rząd Tuska nie dostrzega aspiracji związanych z CPK, że nie próbuje choćby wyjść im komunikacyjnie naprzeciw”.  

To z lubością powtarzane z uporem godnym lepszej sprawy frazy, budujące odpowiednie nastroje. Że istnieje jakaś „partia CPK” i że poparcie dla kontynuowania tej inwestycji jest przytłaczające. A to nieprawda. Nie ma żadnej „partii CPK” (ani sondaże, ani wybory tego nie potwierdzają) i nie ma też przytłaczającego poparcia. Sondaż, na który tak bardzo lubią powoływać się zwolennicy tego projektu, wskazał jedynie tylko tyle, że zdecydowanie „za” było w lutym 36% ankietowanych. Wszyscy pozostali mieli większe lub mniejsze zastrzeżenia. Inną kwestią jest to, że nie znamy metodologii tego badania, o kwestii zadanych pytań nie wspominając. Mnie bardzo interesowałby sondaż, w którym padłoby pytanie: czy jesteś za kontynuacją obecnego kształtu CPK, promowanego przez PiS. Z zaciekawieniem czekam na takie badanie. W Gazeta.Pl (nie mylić z Gazetą Wyborczą) pojawił się niedawno artykuł, pod którym można było zagłosować w sprawie CPK i wynik tego głosowania wcale nie potwierdza tezy, którą posługują się sympatycy tego projektu, większość głosujących była tam przeciw. Przy czym trudno uznać, że Gazeta.Pl to sprzyjające obecnemu rządowi medium – jedną z gwiazd jest tu Grzegorz Skoczyński, którego trudno uznać za sympatyka Tuska i PO.  

Oczywistym nadużyciem jest też powtarzanie kłamstwa, że krytykom obecnego kształtu CPK nie zależy na rozwoju Polski. Każdy inaczej rozumie ten rozwój i każdy inaczej postrzega drogi do tego rozwoju prowadzące. Jedni uznają, i to są głównie zwolennicy CPK, że państwo powinno wydawać górę kasy bez opamiętania na tzw. inwestycje infrastrukturalne i że projekty te wcale nie muszą być rentowne, bo przecież rentowne nie są na przykład autostrady czy drogi szybkiego ruchu. To skądinąd genialny argument – porównanie sieci dróg szybkiego ruchu z kolejnym lotniskiem (owszem – potrzebnym). To, że autostrady nie są rentowne i państwo musi do nich dopłacać, to decyzja wyłącznie polityczna, moim zdaniem całkowicie błędna, bo nie ma żadnego powodu, aby wszyscy podatnicy składali się na utrzymanie dróg, którymi jeżdżą tylko ci zmotoryzowani. Tak, autostrady w Polsce powinny być płatne, tak samo jak odpowiednio wysoko płatne powinny być bilety KDP. Nie ma, powtarzam, żadnego uzasadnionego powodu, aby wszyscy składali się na coś, z czego korzysta tylko część obywateli. Drudzy uznają, że państwo powinno wydawać pieniądze racjonalnie, dbając o rentowność najbardziej nawet potrzebnych przedsięwzięć infrastrukturalnych. Należę do tej grupy osób. Państwo to nie jest dobry wujek, tym bardziej, że to samo państwo nie ma skrupułów, jeśli chodzi o ściąganie podatków czy danin. Tu nie ma przebacz. Dlaczego więc ma szastać pieniędzmi na lewo i prawo?  

A jeśli już o potrzebach rozwojowych i wielkich projektach mowa, to jest tych potrzeb całe mnóstwo: dokończenie sieci dróg szybkiego ruchu (pilnie!), głębokowodny terminal kontenerowy w Świnoujściu, modernizacja sieci energetycznej w całym kraju (pilnie!), rozwój OZE, przedefiniowane KDP, elektrownia atomowa (choćby jedna), usługi publiczne na właściwym poziomie (w tym informatyzacja), sprawnie funkcjonująca ochrona zdrowia, prosty i sprawiedliwy system podatkowy, sprawny system sądownictwa, praworządne państwo. Nowe lotnisko naprawdę nie jest tu jakimś wiodącym projektem, Polska ma dużo większe zaszłości i zaniedbania w wielu ważniejszych obszarach. I naprawdę wszystkiego na raz zrobić się nie da.  

I tu przechodzimy do manipulacji ostatniej.  

Manipulacja siódma, nie ma żadnej alternatywy dla obecnego projektu CPK.  

Poprzednia ekipa zrobiła naprawdę wiele, aby wciągnąć Koalicję 15 Października w ten projekt, by nie było możliwości wycofania się z niego. W tym celu, już po przegranych wyborach, ówczesna Rada Ministrów podjęła uchwałę 24 października 2023 roku „W sprawie ustanowienia programu wieloletniego – Program inwestycyjny Centralny Port Komunikacyjny. Etap II. 2024-2030”. Uchwała ta ustanowiła m.in. „Program inwestycyjny Centralny Port Komunikacyjny. Etap II. 2024-2030”, łączny limit wydatków na poziomie 66,2 mld złotych oraz wyznaczyła jednostki realizujące ów program. Nietrudno domyślić się, że miał to być kolejny element kampanii nacisku na nowy rząd.  

I na koniec prawda pierwsza i jedyna, komunikacja społeczna w tej ważnej sprawie jest, póki co, bardzo poważnym błędem nowego rządu.  

Nie od dziś wiadomo, że Platforma Obywatelska, a szerzej cała Koalicja 15 Października, nie najlepiej sobie radzą z komunikowaniem wyborcom tego, co robią. Nie inaczej jest w sprawie CPK – można spokojnie postawić tezę, że emocje wokół tego projektu byłyby zdecydowanie mniejsze, gdyby ta komunikacja prowadzona była po prostu lepiej. Dopiero od kilku dni zauważyć można w mediach większą aktywność Macieja Laska, ale sam jeden pełnomocnik rządu to stanowczo za mało. Co na przykład robi zatrudniona niedawno specjalistka od PR w spółce celowej? Nie bardzo wiadomo.  

Wobec dobrze zorganizowanej społeczności pro-CPK, komunikacja rządu wygląda naprawdę słabo. Główny ekspert tego środowiska w Onecie powiedział tak: “Jesteśmy w jakiejś idiotycznej matni, że jeśli jesteś za CPK, to jesteś za PiS”. Ciekawa refleksja, ale przecież p. Wilk bardzo mocno uczestniczył w tworzeniu tej matni, atakując polityków nowego obozu władzy, czym jednał sobie głównie wyborców PiS – nie od dziś wiadomo, że zdecydowana większość fanów stowarzyszenia “Tak dla CPK” to właśnie wyborcy obozu ZP. Doskonale też pamiętam “dyskusje” tuż po przegranych wyborach przez PiS prowadzone z frontmenami tego środowiska, p. Wilkiem, Banuchą czy anonimowym Sekretarzem XXL, którzy nader często sprowadzali te rozmowy albo do udowadniania swojej wyższości oraz tego, że interlokutor jest idiotą, albo do insynuacji poziomem nieodbiegającym od poziomu rozmów spod przysłowiowej budki z piwem. Do dzisiaj p. Wilk i inni członkowie stowarzyszenia obrazili już wszystkich, kogo tylko można było, spośród polityków i ekspertów, którzy krytycznie patrzą na CPK według projektu PiS.  

W takiej atmosferze jakakolwiek racjonalna dyskusja nie ma racji bytu, ale prawdopodobnie o to właśnie chodzi, aby gonić króliczka, a nie złapać go.  

2 odpowiedzi

  1. Panie Jacku,
    Jestem w podróży więc mogłem tylko „przebiec wzrokiem” po Pana tekście. Zgadzam się z pana głównym przesłaniem. Myślę tylko że jest pan zdecydowanie zbyt łagodny wobec tych polityków rządzącej koalicji którzy śpiewają w chórze Tak..
    I prośba o zwarcie z nami szeregów razem z gronem naukowców i ekspertów opublikowaliśmy dwa Listy Otwarte. Myślę że podaliśmy w nich wszystkich główne argumenty za tezą „nowe główne lotnisko w Polsce tak, ale nie wtedy i nie takie, jakie wymyślił PiS, a szprychy na śmietnik

    1. Dziękuję.
      Gdzie te listy będzie można przeczytać? Lub gdzie je już można przeczytać?

      Pozdrawiam.
      JL

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *