Szukaj
Close this search box.

50 twarzy Kaczyńskiego…  

Nie zgadzam się z opiniami, że przesłuchanie prezesa Kaczyńskiego podczas komisji śledczej ds. Pegasusa było przedwczesne czy nieudane. Nie zgadzam się z tezą, że Kaczyński wygrał starcie z komisją. Jeśli ktoś tak do tego podchodzi, jak by to było starcie na ringu, ten chyba nie rozumie, w jakim celu powołana została ta komisja i czym była w istocie afera Pegasus.  

Mam nieodparte wrażenie, że stoi ona na podium wszystkich afer Prawa i Sprawiedliwości, nie tylko ostatnich ośmiu lat, ale w całej historii rządów tej formacji. W moim prywatnym rankingu tylko afera związana ze śmiercią Barbary Blidy i afera SKOK-ów mogą z nią konkurować w niechlubnym wyścigu o miano najbardziej podłych afer środowiska PC i PiS. Tym, co ją wyróżnia, to babranie się w prywatnym życiu ludzi – nie, nie przestępców, tylko przeciwników politycznych lub osób krytycznie nastawionych do władzy. Nie wiem, co trzeba mieć w głowie, aby nagrywać, co ktoś robi w toalecie lub jak bardzo przeżywa orgazm, gdzie i z kim. W dodatku wiedza ta trafiała nie tylko do polskich służb, ale przede wszystkim do służb izraelskich. Państwo polskie żadnej kontroli nad tymi danymi nie miało i mieć nie będzie.  

W aferze tej nie chodzi przecież o to, jak to próbują przedstawiać politycy obozu Zjednoczonej Prawicy, że państwo musi mieć tego typu narzędzia, aby móc walczyć z realną przestępczością, co jest oczywiste i nikt przy zdrowych zmysłach z tym nie dyskutuje, ale o to, że pod płaszczykiem tworzenia silnego państwa, wykorzystywano to narzędzie, aby niszczyć, zbierać i wykorzystywać nielegalnie zdobyte dane do celów stricte politycznych. Nie bez powodu spółka NSO Group cofnęła Polsce licencję na użytkowanie tego narzędzia.  

W aferze tej idzie też o to, że pokazuje ona jak na dłoni ideę państwa PiS – totalnej dominacji władzy nad obywatelami i przeciwnikami politycznymi, by niszczyć, dążąc do śmierci politycznej lub społecznej, osoby dla niej niewygodne. To właśnie do tego celu służyły „niekontrolowane” wycieki spreparowanych informacji i danych do mediów przychylnych władzy lub ludzi politycznie z tą władzą związanych. Wyborcy mają prawo dowiedzieć się, jaka była prawda związana z wyciekami tych danych do TVP w sprawie rodziny Brejzów – w skali makro, a w skali mikro – na przykład w bulwersującej sprawie pełniącego obowiązki burmistrza w jednej z podpoznańskich gmin, gdy tuż przed rozpoczęciem kampanii wyborczej w wyborach uzupełniających na burmistrza w 2023 roku, CBA wyprowadziła tegoż kandydata z urzędu, a opozycyjny do niego komitet wyborczy znał szczegóły akcji przed jej rozpoczęciem, dokumentując wszystko na zdjęciach i filmach, które potem stanowiły istotny element kampanii wyborczej (do dzisiaj osoba ta walczy przed sądem o odzyskanie dobrego imienia, a zarzut, który na niej ciąży, jest żenująco śmieszny). Tego typu sprawy muszą być wyjaśnione do spodu. Właśnie tym było państwo PiS, a celem tej komisji jest pokazanie prawdy o „filozofii władzy” Jarosława Kaczyńskiego. 

Premier Tusk był świadkiem dwóch komisji śledczych: VAT-owskiej i Amber Gold. Wezwany był tam wyłącznie w jednym celu, aby go sprowokować i pokazać ludowi, że to polityk pełen sprzeczności. Mimo wielu prób czynionych przez pisowskich członków tych komisji, Tusk sprowokować się nie dał. Po pierwsze dlatego, że to format polityka wykraczający poza pisowskie „normy” i „standardy”, po drugie dlatego, że sprzeczności w nim szukać na próżno.  

Całkiem inaczej miało to miejsce w przypadku prezesa PiS, który dał się sprowokować nie raz. Mało tego, Kaczyńskiemu wyraźnie sprawiało frajdę, jak mógł się upajać w tych swoich emocjach, podobnie, gdy z mównicy sejmowej, bez trybu, krzyczał o zdradzieckich mordach, albo mówił do Donalda Tuska, że jest niemieckim agentem. Bo Kaczyński taki właśnie jest. Na zewnątrz „mąż stanu”, wewnątrz zakompleksiony, mały (nie chodzi o wzrost) człowiek, który nie może pogodzić się z tym, że historia obeszła się z nim zgoła inaczej, niż z jego zasłużonym dla Solidarności bratem. Głęboką zadrą, która siedzi w nim i ciągle drażni jest także to, że Tusk osiągnął szczyty nie tylko w polityce krajowej, ale także zagranicznej, coś, co dla każdego polityka obozu ZP jest po prostu nieosiągalne. Nie zapominajmy też o tym, że jesteśmy dopiero na starcie prac tej komisji.  

Gdybym miał oceniać poszczególnych jej członków ze strony koalicji rządzącej to na szczególną uwagę zasługują poseł Paweł Śliz z Polska 2050 oraz poseł Tomasz Trela z Lewicy, którzy kilka razy przyłapali prezesa Kaczyńskiego na kłamstwie lub łagodniej mówiąc – swobodnym podejściu do faktów. Jak bardzo wyprowadzało to Kaczyńskiego z równowagi świadczy sposób, w jaki odnosił się on do przepytujących go posłanek i posłów. „Czasem trzeba rozmawiać z ludźmi z tej niższej półki” – do posła Treli, albo „Jestem tutaj najstarszy, piastowałem najwyższe urzędy w państwie, więc to ja mam rację” – do kogoś innego, gdy nie po raz pierwszy puściły mu nerwy.  

Kolejny raz prezes PiS pokazał Polkom i Polakom istotę państwa PiS, czyli dualizm prawny polegający na tym, że są w tym państwie osoby stojące ponad prawem, a tymi osobami są politycy obozu Zjednoczonej Prawicy ze szczególnym uwzględnieniem Jarosława Kaczyńskiego, guru tego środowiska, według którego demokracja i rządy prawa są tylko wtedy, gdy rządzi on. Wyborcy powinni to widzieć i wyborcy powinni to oceniać przy urnach wyborczych.  

Komisja pokazała w piątek rzecz jeszcze jedną – jak PiS walczył z postkomuną, co jest swoistym evergreenem obozu ZP. Otóż Kaczyński tak walczył z komunistycznym układem, że jako pośrednika w zakupie Pegasusa znaleźli sobie firmę pośredniczącą o proweniencji czysto esbeckiej, która za przerzucenie dwóch faktur zarobiła na czysto 8 baniek. Jak rozbrajająco stwierdził poseł Kaczyński podczas przesłuchania, nie mieli innych ludzi.  

Tak o firmie Matic piszą Tomasz Piątek i Wojciech Czuchnowski w Gazecie Wyborczej:  

„Pomiędzy lipcem 2016 r. a grudniem 2021 r., Matic zwycięża w prawie 30 przetargach na różnego rodzaju usługi informatyczne. Największe zlecenia dostaje od CBA (4 mln 667 tys. zł), od Komendy Głównej Straży Granicznej (3 mln 190 tys.) i z Centrum Informatyki Resortu Finansów (6 mln 990 tys.). 

Kilkanaście zleceń przyszło z IPN. Inni klienci to: Narodowy Bank Polski, Archiwum Akt Dawnych, Agencja Mienia Wojskowego, Polskie Radio, Centrum Zasobów Cyberprzestrzeni Sił Zbrojnych, a nawet Prokuratura Krajowa (zlecenie na 952 tys. zł). 

Spółka otrzymywała też znaczącą pomoc w ramach walki z COVID oraz poważne kwoty na rozwój i projekty badawcze. W latach 2020-2021 r. było to ponad 9,3 mln zł. Dotacje płynęły z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, Polskiego Funduszu Rozwoju i ZUS. 

Należąca do Matic SA firma Verity Innovations w 2019 r. dostała 102 tys. zł refundacji od marszałka województwa podlaskiego, Artura Kosickiego z PiS”.  

Prawda o tej aferze jest przed nami i nie będzie to dla państwa polskiego prawda łatwa i przyjemna.  

Good night and good luck.  

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *