Miało już nie być więcej o CPK. Ale nie da się nie odnieść do uporczywej akcji naciskowej, prowadzonej z uporem od kilku miesięcy przez internetowego guru zwolenników tego projektu w osobie Macieja Wilka. Skądinąd zastanawiać może fakt, jak to się dzieje, że zatrudniony w prywatnej, kanadyjskiej firmie menedżer może tyle czasu poświęcać temu tematowi – przecież jego wpisy w mediach społecznościowych wymagają wielu godzin pracy nad nimi, przyjmując nawet, że są to szablony wcześniej przygotowane, bo od dawna nie ma w nich niczego nowego.
No więc narażę się kolejny raz (który to już?) zwolennikom i wyznawcom (tak, wyznawcom, bo spora część zwolenników traktuje ten projekt jak religię w typowy dla religii fundamentalistyczny sposób), i napiszę, że z CPK nici, w każdym razie w najbliższej, dającej się przewidzieć przyszłości. Tak, nie mam dla was dobrej wiadomości – CPK nie powstanie, ani dziś, ani za kilka miesięcy, ani nawet za rok czy dwa lata. Przy czym pisząc „nie powstanie” mam na myśli kontynuację prac, a nie ich finalny rezultat.
Powodów jest kilka i tylko o paru z nich zamierzam napisać.
Powód pierwszy, moim zdaniem najważniejszy, czyli absolutnie niepewna przyszłość tej części świata w perspektywie najbliższych 2-3 lat. Rzecz jasna ma to związek z toczącą się w Ukrainie pełnoskalową wojną, która wcale nie słabnie na sile, a wręcz przeciwnie, Rosja jest w fazie jej eskalacji. Wystarczy spojrzeć na rosyjską gospodarkę, która praktycznie cała nastawiona jest na wojenne tory. Jeśli do tego dodamy perspektywę amerykańskich wyborów, w których wygrać może nieobliczalny Trump (nikt poza nim nie wie, co tak naprawdę myśli), każdemu, kto dobrze pamięta lekcje historii, przed oczami staje Europa lat 30. ubiegłego wieku. Wtedy też mieliśmy nastawioną na wojnę gospodarkę jednego z europejskich krajów i fanatyka u steru tego państwa. Analogii jest tu naprawdę wystarczająco wiele, aby sobie z tego żartów nie robić. To o tym między innymi mówił Donald Tusk w swoim niedawnym wywiadzie dla sześciu dużych europejskich gazet – hiszpańskiego dziennika “El Pais”, włoskiej “La Repubblica”, niemieckiego “Die Welt”, belgijskiego “LeSoir”, szwajcarskiej “Tribune de Geneve” i “Gazety Wyborczej”.
Nie, nie chodzi o to, aby straszyć, ale głupotą byłoby też całkowicie bagatelizować fakty, dokładnie tak samo, jak robił to zachodni świat 85 lat temu. Trzeba naprawdę zacząć przyzwyczajać się do myśli, że pokój na świecie nie został nam dany raz na zawsze i że nadchodzi czas określonych priorytetów. Moim zdaniem w obliczu wydarzeń w Rosji i Ukrainie wielką nieodpowiedzialnością byłoby kontynuowanie prac związanych z budową centralnego lotniska, burzeniem Okęcia i wydawaniem blisko 100 mld złotych w ten ekstrawagancki, mimo wszystko, projekt. Jakoś nie chce mi się wierzyć, aby w obliczu tak niepewnej sytuacji geopolitycznej zapaść mogła decyzja o jak najszybszym kontynuowaniu tego projektu.
Powód drugi, stan budżetu i wyciśnięte do granic możliwości oczekiwania społeczne, ukierunkowane na coraz wyższe wydatki socjalne (rolnicy, pracownicy socjalni, za chwilę kolejne grupy zawodowe, które wyciągną ręce po więcej – to bezpośrednia spuścizna rządów obozu Zjednoczonej Prawicy). Tą spuścizną jest też stan budżetu, w którym PiS poukrywał kilka solidnych min. W pewnym momencie musi więc paść pytanie: ok, budujmy CPK, ale za co?
Kolejne ryzyko to rozwój LOT. CPK ma tylko sens wtedy, gdy flota LOT-u urośnie o przynajmniej 100%. A to kolejny wydatek i skądś te pieniądze wziąć trzeba. Owszem, nasze linie lotnicze rosną, ale wzrost ten związany jest w głównej mierze z Ukrainą, co w obliczu trwającego konfliktu nie jest przecież czymś, na czym można by opierać długofalowe perspektywy rozwoju. Pamiętać trzeba też, że LOT musi zwrócić do budżetu pomoc, którą otrzymał w ostatnich latach, a na razie oddał tylko jej część.
Sprawie CPK nie pomaga także działalność stowarzyszenia „Tak dla CPK”, które skupia się wyłącznie na atakowaniu rządu, nie ma tam żadnej chęci jakiejkolwiek współpracy, czy choćby próby ustalenia jakiejś wspólnej mapy drogowej, jak dojść do CPL, nie na siłę już teraz, ale racjonalnie za jakiś czas. Jedyną, niezależną i w pełni rzetelną analizą dotyczącą tego projektu była analiza z 2010 roku, analizy następne, z lat rządów obozu ZP, takiego waloru już nie mają, bo wykonywane były na podstawie danych dostarczonych przez spółkę CPK, co czyni analizy te mało rzetelnymi. Tyle tylko, że od 2010 roku minęło 14 lat i w samym lotnictwie oraz w Polsce zmieniło się od tego czasu niemal wszystko. Tak, ma sens wykonanie aktualnej, całkowicie niezależnej od spółki analizy, która uwzględniałaby wszystkie aspekty aktualnego i przyszłego otoczenia. I to nawet, gdyby wykonanie tej analizy miało potrwać dłużej, niż pierwotnie zakładano.
Tak zwany komponent kolejowy CPK jest kontynuowany, prace nad nim trwają i jak rozumiem skupiają się dzisiaj na najważniejszym jego elemencie, czyli słynnym „igrekiem”, łączącym Poznań, Wrocław, Łódź i Warszawę. Bez wątpienia pomysł szprych, zbiegających się w Baranowie wymaga, moim zdaniem, całkowitej zmiany koncepcji, głównie z powodów opisanych wyżej.
Nie twierdzę, że CPL (nie CPK) nigdy nie powstanie, to byłby nonsens, twierdzę jedynie tylko tyle, że projekt ten będzie musiał poczekać na lepszy moment. A co do tego czasu? Zapewne zapadną decyzje związane z wykorzystaniem istniejącej infrastruktury, po to, aby te kilka lat przeżyć – tu kłania się chora decyzja rządu PiS o wstrzymaniu wszelkich prac rozwojowych na Okęciu. Nawet jeśli, jak twierdzą zwolennicy projektu, „Polska straci miliardy”, warto te parę lat poczekać, skupiając się na sprawach dużo bardziej żywotnych dla państwa niż budowa lotniska. Poza tym, żadnych miliardów Polska nie straci, bo przecież ruch lotniczy nagle nie stanie w miejscu z powodu braku CPK, no chyba, że ziści się ten najczarniejszy scenariusz, którego nikt nie chce. Ale wtedy wszyscy będą dziękować, że nie utopiliśmy miliardów w Ostrołękę Bis, jakiem bez wątpienia byłby CPK. Nawet gdyby zacząć tę budowę już teraz, w tej chwili, to i tak nie da się jej ukończyć szybciej niż za 6, może nawet 8 lat, co i tak byłoby wynikiem niezłym zważywszy na to, jak wygląda proces realizacji przetargów i inwestycji centralnych w Polsce (o zniszczonym przez poprzednią władzę systemie sądownictwa nie wspomnę, w którym procesy sądowe trwają latami).
Zaznaczam, że przedstawione tutaj tezy są wyłącznie moim punktem widzenia i być może ostateczne decyzje będą zupełnie inne. Osobiście jednak życzyłbym sobie, aby w sprawie CPK doszło do swoistego okrągłego stołu, gdzie obie strony sporu doszłyby do niezbędnego konsensusu i ustaliły mapę drogową realnego dojścia do CPL, w której uwzględnione zostałyby wszystkie uwarunkowania aktualnego otoczenia w perspektywie najbliższych lat. Nie pomagają w tym na pewno ciągłe, często szydercze lub wręcz po prostu idiotyczne ataki wyznawców (świadomie używam tego słowa, bo zwolennicy są w stanie przyjąć argumenty drugiej strony) tego projektu, które w przeważającej większości motywowane są politycznie, a nie merytorycznie.
Niczemu dobremu to nie służy.